- Mogłem zostać w domu i patrzeć w sufit lub próbować coś komponować i organizować koncerty online. Tak naprawdę to pewnie bym siedział i ciągle się nakręcał tym, że nie możemy grać. To nie byłoby to, co bym chciał robić - mówi Biczkowski.
Praca przy drewnie jest ciężka. Muzyk przyznaje, że nie wie, czy wróci jeszcze do grania.
- Tniemy, pakujemy, ładujemy w palety, rozwozimy do klientów. Czasami też np. sadzę las. Kiedy wracam do domu wieczorem i jestem już zmęczony, to nie chcę brać instrumentu do ręki. Nie mam też w głowie żadnych złotych myśli, żeby napisać tekst. Po prostu czuję się styrany fizycznie - przyznaje muzyk.
4 marca mija dokładnie rok od pierwszego potwierdzonego przypadku zakażenia w Polsce