Sebastian zaatakowany na szczecińskim Niebuszewie
O pobiciu Sebastiana na szczecińskim Niebuszewie-Bolinku pisaliśmy już w czwartek 10 października 2024 roku. Chłopak 3 października 2024 miał odprowadzić koleżankę i wrócić do domu. Przed 21 został brutalnie pobity przy ulicy Dembowskiego 15. Miał w ostatkach sił dotrzeć pod swój blok, gdzie ktoś wezwał karetkę.
- Chciałabym wiedzieć, kto wezwał karetkę. Tylko po to, żeby podziękować za uratowanie mojego syna - powiedziała dla Eska Szczecin News pani Ewa, mama Sebastiana.
Jak nam powiedziała, ten dzień zapamięta do końca życia.
- Miał ten dzień wolny od pracy. Odprowadzał koleżankę do domu. Ona już nie pracuje z nami, ale się dalej przyjaźnią. Przed 17 spotkałam ich w lokalnym kebabie i się zapytałam, o której będzie. Powiedział, że niedługo. To poszłam do domu gotować obiad. Napisałam SMS o 19:47, o której będzie, bo już obiad gotowy. Napisał, że niedługo wróci i zje obiad. Ostatni SMS od niego do mnie. Później się zaniepokoiłam, że go dalej nie ma. Zaczęłam dzwonić i pisać SMS, ale cisza. Już nie odbierał. Wydzwaniałam do niego i ktoś ze szpitala do mnie oddzwonił o 23:42, odebrałam telefon. Okazało się, że leży na stole operacyjnym w szpitalu przy ul. Arkońskiej. Od razu się ubrałam i pojechałam. Zobaczyłam jego ubrania. Spodnie były brudne, z krwią. Policja zabrała je ode mnie w tym tygodniu - opowiadała roztrzęsiona pani Ewa
Pani Ewa skontaktowała się również z ojcem Sebastiana - obecnie nie są małżeństwem, ale utrzymują dobre relacje.
- Mój były mąż początkowo nie dowierzał. Myślał, że żartuję. Teraz się wspieramy. Przyjeżdża do mnie po mojej pracy i zabiera nas do syna. Siedzimy u niego. Serce mnie boli, że to się stało. To moje jedyne dziecko. Byliśmy bardzo zżyci. Długo starałam się z mężem o dziecko. To mój wymarzony syn, nie może umrzeć - opowiadała nam przybita pani Ewa.
Jak nam też powiedziała, Sebastian obecnie przebywa dalej w śpiączce i jest w stanie ciężkim. Doznał poważnych obrażeń głowy i mózgu.
Pani Ewa oczywiście poszła zgłosić całą sprawę na policję.
- Poszłam 4.11. na policję zgłosić zawiadomienie o pobiciu. Usłyszałam, że owszem karetka go zabrała, ale on spadł ze schodów - powiedziała nam pani Ewa.
Postanowiliśmy zapytać szczecińską policję o takie zgłoszenie.
- W tej sprawie policjanci z Niebuszewa przyjęli zawiadomienie o przestępstwie od matki tego mężczyzny. Przesłuchiwani są świadkowie, ale całość materiałów zostanie przekazana prokuraturze. Nie możemy udzielać szczegółów - powiedziała asp. Ewelina Gryszpan
Pani Ewa opowiedziała też policji o swoich podejrzeniach, kto mógł to zrobić. Jednak dla dobra śledztwa informacja zostanie poufna.
Sebastian pobity na szczecińskim Niebuszewie. Mama chłopaka o "znieczulicy" sąsiadki
Pani Ewa jednak dostała kolejny cios, ale od własnej sąsiadki, z którą utrzymywała dobre relacje. Okazała się, że widziała Sebastiana rannego na klatce.
- Sąsiadka, która mieszkała od lat naprzeciwko mnie, wyprowadzała się w tym tygodniu (7-10.10.2024 - przyp.red). Zaczęłam z nią rozmawiać i na pytanie o Sebastianie odpowiedziałam, że jest w ciężkim stanie w szpitalu. Ona na to "O Boże, przecież ja go widziałam. Leżał nieprzytomny. Ratownicy go na noszach wynosili". Zapytałam jej w szoku, dlaczego do mnie nie przyszła i nie dała mi znać. "Skąd ja mogłam wiedzieć, że pani jest w domu" - tak mi odpowiedziała. Powiedziałam jej, że mam do niej ogromny żal, bo mogła mi powiedzieć, co się dzieje. Wiedziała, kim on jest. Chodziła do nas do sklepu, robiła zakupy. Widziała nas często na klatce! - opowiadała roztrzęsiona pani Ewa.
Teraz pani Ewa prosi o pomoc - poszukiwani są świadkowie tego zdarzenia. Jeżeli ktoś cokolwiek widział, jest prośba o kontakt ze szczecińską policją, szczególnie komisariatem na Niebuszewie.
Sebastian z Niebuszewa jest lubianym kasjerem i sąsiadem
Już w komentarzach pod postem u Info Szczecin wiele osób odezwało się, że znało Sebastiana.
- Sebastian jest wesołym człowiekiem. Zawsze uśmiechnięty. Pomagał starszym osobom, uczciwy. Nie ma żadnych nałogów. Wychowałam go z byłym mężem na dobrego człowieka. Pomógł też innej koleżance z pracy, gdy potrzebowała pomocy - powiedziała pani Ewa.
Klienci od razu zauważyli nieobecność Sebastiana w sklepie.
- Załatwiłam mu pracę w sklepie, w którym pracuję. Pracował, klientki go uwielbiały, a teraz się pytają gdzie jest. Starsza kobieta pyta "Gdzie jest mój ulubieniec? Co się z nim stało? Przeszedł na inny sklep?". Odpowiadam "Nie, proszę pani, ktoś go napadł, jest w ciężkim stanie w szpitalu".