Gołoledź w Szczecinie - co się wydarzyło?
19 grudnia w Szczecinie warunki pogodowe były bardzo niebezpieczne dla kierowców oraz przechodniów. Gołoledź pokryła drogi i chodniki, tworząc zagrożenie występowania poślizgów. Najwięcej zgłoszeń dotyczyło upadków, kiedy nie spodziewający się lodu przechodnie, przewracali się, uderzając o twardą powierzchnię:
- Od poniedziałku po południu, do wtorku rano, ratownicy w całym naszym regionie mieli bardzo dużo pracy. Oczywiście najwięcej pracy było w samym Szczecinie, gdzie od godziny 13 w poniedziałek, do godziny 7 we wtorek, odnotowano 160 interwencji pogotowia. Prawie połowa z nich dotyczyła upadków, gdzie mieszkańcy poślizgnęli się na śliskim chodniku lub schodach i doznali różnych urazów. Najczęściej były to urazy głowy, ale też urazy kończyn, dochodziło do złamań. Były też przypadki, kiedy po upadku pacjentka straciła przyjemność. Taka sytuacja miała miejsce na ulicy Potulickiej, gdzie 53-letnia kobieta poślizgnęła się na schodach i uderzyła się tak mocno w głowę, że straciła przytomność. Z kolei na ulicy Zegadłowicza kobieta upadając uderzyła głową o metalową barierkę i trafiła do szpitala z bardzo mocno krwawiącą raną głowy - mówi Paulina Heigel z Wojewódzkiej Stacji Pogotowia Ratunkowego w Szczecinie
Pogotowie przyjęło również zgłoszenia o wypadkach na drogach, których było jednak znacząco mniej:
- Niestety zdarzały się też wypadki komunikacyjne, ale ich było zdecydowanie mniej. Na ulicy Dębowskiego potrącony został 13-letni chłopiec, a kierowca uciekł z miejsca zdarzenia. Chłopiec trafił do szpitala z urazem kończyny dolnej został zabezpieczony i przetransportowany do szpitala. Był to bardzo wymagający, bardzo pracowity dyżur. Ze względu na bardzo dużo wypadków, czas oczekiwania na karetkę mógł być wydłużony. W związku z tym dyspozytorzy posiłkowali się pomocą ze strony straży pożarnej oraz Gryfińskiego Stowarzyszenia Ratowniczego - dodaje Heigel
Ślisko na drogach - komentarz przechodnia
Do Eski zwróciły się również osoby zaniepokojone gołoledzią i trudnymi warunkami na drodze. Co powiedziała nam jedna ze Szczecinianek?
- Próbowałam dojść do przystanku. Próbowałam, bo iść to ja na pewno nie szłam. W okolicach Kołłątaja nie można było nawet przejść chodnikiem. Było tak ślisko, że prawie zaliczyłam upadek. Prawie, bo w ostatniej chwili złapałam się drzewa. Widziałam, że inni nie mieli tego szczęścia. Gdzie były służby?!
Polecany artykuł: