ESKA: Jakie to uczucie zdobyć mistrzostwo Polski?
Weronika Szymaszek: Myślę, że jest to uczucie nie do opisania, o którym się po prostu marzy zaczynając grać w piłkę. Jeszcze 3-4 lata temu kiedy grałam w barwach Olimpii każdego roku biłyśmy się o utrzymanie a naszym marzeniem był środek tabeli. W momencie gdy Olimpia weszła pod szyld Pogoni, myślę że wszystko diametralnie się zmieniło, głównie ze względu na marketing, który w tym klubie jest rozwinięty. Pozwoliło to nam sięgnąć po złoty medal, na który wszyscy ciężko pracowaliśmy - cały sztab, zarząd i ludzie, którzy uwierzyli w piłkę kobiecą w Szczecinie.
Czy przed sezonem byłyście przygotowane do walki o mistrzostwo?
Poprzedni sezon skończyłyśmy na 5. miejscu z trenerem Robertem Dymkowskim. Odniosłyśmy wtedy serię 10 zwycięstw z rzędu i to nam dało sygnał, że naprawdę potrafimy grać w piłkę. Choroba trenera wszystko zmieniła. Pamiętam jak przyszłyśmy do klubu na okres przygotowawczy i ze wszystkich członków sztabu został tylko jeden trener przygotowawczy. Najpierw zmienił się trener, potem zarząd. Nie powiem, że wszyscy myśleli o sukcesie od samego początku. Jednak z tygodnia na tydzień odkrywały się przed nami nowe karty oraz nowe piłkarki, które z nami są do dzisiaj. Trudo mi też ocenić pierwszą połowę sezonu gdyż oglądałam ją z trybun. Na pewno oczekiwania wtedy wzrosły, a media zaczęły mówić, że nasze dziewczyny mają szanse na medal.
Czy po rozpoczęciu rundy wiosennej Pogoń nie przeszkadzało wam, że wszyscy zaczęli mówić o potencjalnym złocie?
Zaczynałyśmy rundę z sześcioma punktami przewagi nad pierwszym miejscem. Trzeci mecz rundy był wisienką na torcie naszej ciężkiej pracy, mogłyśmy zagrać na stadionie przy Twardowskiego co było dla nas dużym wydarzeniem. Niestety przegrałyśmy 1:2 i gdybyśmy wygrały to inaczej wyglądałoby podejście do sezonu kibiców. Trochę nas ta porażka przygasiła i wpłynęła na nas. Miałyśmy lekko podcięte skrzydła. Natomiast niedługo potem przyszło przełamanie. Każdy kolejny mecz był celem, który procentował w końcówce sezonu.
Czy to był najtrudniejszy okres w sezonie?
Myślę, że tak, bo nie grałyśmy brzydkiej piłki, ale zawodziła skuteczność. Bramki traciłyśmy po błędach indywidualnych, ale cieszę się, że podczas meczu z Olsztynem mogłyśmy się dobrze pokazać i to było spotkanie przełomowe, które dało nam pewność siebie na resztę sezonu.
Jak wyglądał ten okres sezonu gdy dogonił a następnie przegonił was zespół GKS Katowice?
Wiemy jak trudny to jest rywal i jak trudno gra się przeciwko nim na wyjeździe. Zakończyliśmy spotkanie wynikiem 1-0 przez co zrównałyśmy się z nimi w tabeli. Troszkę nas to przygasiło, ale starałyśmy się nie myśleć o tym co będzie tylko co jest teraz i skupić się na kolejnym meczu.
Ostatni mecz to wasze zwycięstwo i przegrana GKS Katowic, dzięki czemu zdobyłyście mistrza Polski. Ty jako obrończyni zdobywasz hat-tricka. Kiedy czułaś, że złoty medal zawiśnie na waszych szyjach?
Chciałyśmy powiedzieć po meczu, że dałyśmy z siebie wszystko i zrobiłyśmy dobrą robotę, to było najważniejsze. Faktycznie do pierwszego gwizdka czuć było niepewność, ale na boisku przerodził się w dobrą grę i bramki. Dobrze czuję się w stałych fragmentach wiec po pierwszym golu nieco uspokoiłyśmy sytuację. Na ławce również panował spokój, a w przerwie meczu nie sprawdzałyśmy wyniku drugiego meczu na telefonach. Wiara do samego końca była podtrzymywana w 100%. W 75. minucie zeszłam z boiska i dowiedziałam się, że GKS przegrywał 0:1. Kolejny kwadrans mijał jak godzina. Po końcowym gwizdku nie było euforii gdyż oczekiwałyśmy zakończenia meczu w Łodzi, natomiast upragniony wybuch energii smakował podwójnie mocno.
Czy mistrzostwo z Pogonią to spełnienie piłkarskiego marzenia?
Na pewno. Ja bardzo późno zaczęłam grać w piłkę nożną, do 17. roku życia trenowałam siatkówkę. Dobrym wyborem była zmiana dyscypliny i dzisiaj już wiem, że ciężka praca popłaca. W momentach mistrzostwa wszystkie złe chwile się zwracają. Obecnie mogę wyznaczyć sobie kolejny cel.
Co czeka Pogoń w najbliższym czasie?
Myślę, że fajna przygoda. Dużo zależy od zarządu i utrzymania dziewczyn, które już są z nami. Szukamy kilku wzmocnień, które pomogą nam w nadchodzących eliminacjach do Ligi Mistrzyń. Mamy nadzieję, że te główne mecze w europejskich pucharach rozegramy na stadionie przy ul. Twardowskiego. Chcemy pokazać, że potrafimy grać w piłkę na najwyższym poziomie.
Tak wyglądał finał Pucharu Polski w wykonaniu męskiej drużyny Pogoni Szczecin!