Opady deszczu ponownie dały się we znaki organizatorom turnieju ATP Challenger Tour w Szczecinie. Jednak na szczęście opóźnienia nie były duże, a supervisor postanowił rozłożyć mecze na trzy korty, na wypadek pogorszenia się aury pogodowej.
Najważniejszą informacją dnia jest awans do finału Szymona Walkowa i Ryana Seggermana, którzy nie mieli absolutnie żadnych problemów z pokonaniem Andrei Pellegrino i Dmitriya Popko. Polak i Amerykanin zwyciężyli 6:2, 6:1, co zajęło im zaledwie 34 minuty.
- Ten mecz mógł być najkrótszym w mojej karierze - mówił Seggerman i potwierdził to Walków. - Byliśmy gotowi na to, żeby dać z siebie 110 procent. Jesteśmy odpowiedzialni za siebie, swoją postawę, więc jesteśmy zadowoleni, że udało nam się awansować do finału - dodał polski tenisista.
Dla Walkowa jest to pierwszy finał w turnieju w Szczecinie, do tej pory nie odnosił tu sukcesów.
- Wygrywałem w Poznaniu dwa razy, w Gdyni, a tutaj nie. Cieszę się, że mamy szansę na tytuł i mam nadzieję, że damy z siebie wszystko i wygramy. W turnieju, gdzie wszyscy wielcy tenisiści wygrywali, ja też będę miał swoją część opowieści - przyznał.
- Zawsze, kiedy jesteś w finale takiego turnieju to piękne uczucie. To dobry start, szczególnie, że w przyszłym tygodniu gramy ze sobą ponownie w Saint Tropez - dodał Seggerman.
Ich rywalami w sobotnim finale będą najwyżej rozstawieni Guido Andreozzi i Theo Arribage. Argentyńczyk i Francuz po bardzo wyrównanym boju poradzili sobie z Czechami, Petrem Nouzą i Patrikiem Riklem 7:6(8), 7:5.
W półfinałach gry pojedynczej zmierzą się ze sobą Andrea Pellegrino i Gerard Campana Lee oraz Vit Kopriva i Federico Coria. Włoch, który przegrał w półfinale gry podwójnej, pokonał Daniela Altmaiera.
- To dla mnie ważna wygrana. Byłem solidny od samego początku meczu, ale też cieszy mnie poziom mojej gry w Szczecinie. W zeszłym tygodniu grałem we Włoszech, gdzie było gorąco, a teraz warunki są zupełnie inne. Wolę jednak taką pogodę, jak tutaj - podkreślił Pellegrino.
Sporo czasu na korcie spędził Gerard Campana Lee. W jego spotkaniu z Rudolfem Mollekerem sytuacja zmieniała się jak w kalejdoskopie, ale ostatecznie wygrał 5:7, 7:5, 6:4.
- Ciężko mi się grało w tych warunkach, było zimno, a kort był wolny, ale po prostu walczyłem i starałem się wytrzymać napór przeciwnika. Zdaję sobie sprawę z tego, że półfinał rownież będzie bardzo trudny - podsumował Koreańczyk.
W drugim półfinale dojdzie do powtórki z ubiegłorocznego finału. Vit Kopriva, aby to zrobić, musiał odprawić Alexeya Vatutina, 6:4, 1:6, 6:4, choć w trzecim secie przegrywał już 2:4.
- Starałem się po prostu grać jak najlepiej, rywal popełnił kilka błędów i udało mi się odwrócić losy spotkania. Warunki były trudne, bo grałem na całkowicie bocznym korcie. W półfinale po raz pierwszy zagram na głównym obiekcie - mówił Czech.
Federico Coria zwyciężył po dwóch wyrównanych setach z Jacopo Berrettinim, 7:5, 7:5. Argentyńczyk musiał się jednak sporo napocić, żeby odprawić 25-letniego Włocha.
- Warunki były trudne, ale inne niż dzień wcześniej. Rywal grał niesamowicie, agresywnie. Próbowałem się bronić, ale nie zawsze było to możliwe. Dobrze, że awansowałem do kolejnej rundy - mówił Argentyńczyk.
Coria liczy na to, że nie będzie powtórki z tego roku z kwalifikacji z turnieju ATP w Rzymie, kiedy doszło pomiędzy nim a Koprivą do trzech setów.
- Skończyło się na tie-breaku w trzecim secie na korzyść Vita. Było niesamowicie, ale chciałbym w sobotę wygrać w dwóch - zażartował.
W sobotę start o godzinie 14:00 meczem Corii z Koprivą, a następnie na kort wyjdą Pellegrino i Campana Lee. Finał gry podwójnej zaplanowano na godzinę 19:00.