
Dramatyczne chwile samolotu na trasie Szczecin-Londyn
Do zdarzenia miało dojść 8 marca 2024 roku, jednak sprawa wyciekła dopiero teraz przez raport AAIB Air Accidents Investigation Branch – brytyjska rządowa komisja, która bada wypadki lotnicze).
Samolot leciał ze Szczecina do londyńskiego lotniska Stansted. Drugi pilot miał przekazać sterowanie swojemu koledze. Nie powiedział on, że autopilot i system automatycznej regulacji nie jest ciągle włączony. W miarę dalszego zniżania lot stał się niestabilny, dlatego "załoga zdecydowała się na odejście na drugi krąg zaledwie 15 stóp (4,5 - przyp.pd) nad ziemią". Manewr został wykonany ręcznie, a po osiągnięciu 3000 stóp (około 914 m) kontrolę przejął kapitan. Pozwolił on drugiemu pilotowi na zaprogramowanie systemu na kolejne podejście, ale nie zauważył, że autopilot i automatyczna kontrola mocy wciąż były wyłączone. W rezultacie samolot zaczął przypadkowo opadać. Dopiero gdy znalazł się 550 stóp (około 167 m) poniżej właściwego poziomu, załoga zorientowała się i skorygowała wysokość lotu.
Śledztwo w sprawie lotu Szczecin-Londyn
W raporcie ujawniono, że w pobliżu samolotu znajdował się... helikopter. Jak ustalono, nie doszło do naruszenia reguł dot. utrzymania minimalnych odległości między maszynami. Najmniejszy dystans między nimi wynosił około 100 metrów w pionie i około 1800 m w poziomie, co daje około 2 km w linii prostej (według brytyjskiej agencji).
Jak wykazało śledztwo, największym problemem okazała się komunikacja między pilotami. Aby zapobiec podobnym sytuacjom w przyszłości, linia lotnicza zmieniła procedury – teraz piloci muszą jednoznacznie potwierdzać przekazanie sterów, używając zwrotu "Mam kontrolę". Dodatkowo wszyscy pracownicy przechodzą szkolenia dot. monitorowania systemów pokładowych oraz komunikacji.
- Po wyrównaniu lotu po odejściu na drugi krąg, samolot zniżył się o 600 stóp (182 - przyp.pd) poniżej zadanej wysokości. Było to wynikiem niewłaściwej procedury podczas przekazania kontroli oraz tego, że dowódca skupił się na obserwowaniu działań drugiego pilota zamiast monitorować parametry lotu - podsumowano w raporcie.
Jak wyraźnie zaznaczono, maszyna była sprawna, a przy incydencie zawinili piloci.
Polecany artykuł: