"Około godz. 12.30 było oficjalne zgłoszenie od komendy policji i straży pożarnej, że jest wypadek przy urzędzie gminy w Dziwnowie; potrzebny jest natychmiastowo nurek, który obsługuje te zdarzenia. Zgłosiłem się i powiedziałem, że już jadę. Pobiegłem do garażu, wsiadłem do samochodu i ubrany w skafander gotowy do skoku do wody przyjechałem na miejsce w 10 - 15 minut" – powiedział Zbigniew Jeszka, nurek, który brał udział w wyciąganiu auta.
Jak dodał, informacja była taka, że w aucie mogą być osoby żywe, dlatego służby prosiły o pośpiech.
Świadkowie twierdzili, że samochód utonął blisko przy nabrzeżu, a okazało się on był już w nurcie – powiedział Jeszka. Z jego informacji wynika, że samochód leżał na dachu, ponad 30 metrów od nabrzeża. Według relacji nurka, ciała pasażerów zlokalizowane były w przedniej części pojazdu. Po wyciągnięciu samochodu z wody były w nim uchylone szyby.
Pytany, co mogłoby być przyczyną wypadku, Jeszka odpowiedział, że wszystkie warianty są obecnie rozpatrywane. Z przypuszczeń nurka wynika, że auto z automatyczną skrzynią biegów mogło wpaść do wody, bo kierowca pomylił pedał hamulca z pedałem gazu.
Według jego relacji, żeby auto wpadło w tamtym miejscu do wody, trzeba było wykonać skręt w prawo o 90 stopni. Jak dodał, od krawędzi pasa ruchu (to Nabrzeże Kościuszkowskie - dop. red.) do krawędzi nabrzeża są dwie długości samochodu.
W sprawie niedzielnego wypadku śledztwo prowadzi prokuratura. Dotyczy ono nieumyślnego spowodowania wypadku, na skutek którego śmierć poniosły wszystkie podróżujące autem osoby.