Festiwal błędów Pogoni
Mecz w Szczecinie rozpoczął się dość chaotycznie. Mżawka, która zraszyła boisko w Szczecinie nie pozwalała zawodnikom na pewne interwencje. Przekonał się o tym Bichakchyan, który szybko zaliczył żółtą kartkę.
Pogoń próbowała jak zwykle atakować skrzydłami, z naciskiem na lewą flankę Kamila Grosickiego. Biegający po prawej stronie Bichakchyan też miał jednak swoje momenty i kilka razy próbował swoich charakterystycznych strzałów z dystansu.
Pogoń była aktywna w ataku, ale jak zawsze brakowało jej dokładności i konsekwencji w defensywie. Szczególnie niepewnie wyglądał Zahović i Gamboa, kompletnie niewidoczni w tym meczu, a na dodatek zaliczający głupie straty. Beztroska gra zemściła się Portowcach w 20 minucie, kiedy do pustej bramki piłkę zapakował Schwarz.
Pogoń próbowała szybko wyrównać i trzeba przyznać, że wykreowała sobie do tego kilka dobrych okazji. Najlepszą okazję do strzelenia bramki miał Gorgon, doskonale obsłużony przez Grosickiego. Jego strzał z okolic 15 metra został jednak skutecznie przecięty przez obronę Śląska.\
Gorgon wyrastał na najlepszego zawodnika na boisku i w 34. minucie mógł stać się bohaterem meczu. Austriak padł faulowany przez Martina Konczkowskiego w okolicach pola karnego, ale sędzia wskazał jedynie na rzut wolny. Piłkę celnie uderzył Bichakchyan, ale dobrą interwencją popisał się Rafał Leszczyński.
Pogoń bez skuteczności i szczęścia
Druga połowa zaczęła się nerwowo. Szybko interweniować musiał Bartosz Klebaniuk, zmuszony do wyjścia poza pole karne. Pogoń jednak zdołała opanować grę i szybko przejęła inicjatywę. Bardzo blisko strzelenia swojej trzeciej bramki w Ekstraklasie był Koulouris, który nieznacznie przestrzelił z główki.
W 62. minucie Jens Gustafsson zastąpił Eftymisa Koulourisa Adrianem Przyborkiem. Grek schodząc z boiska wyglądał nad poddenerwowanego sytuację i nie dziwimy mu się – snajper nie został najlepiej obsłużony przez kolegów.
Wydawało się, że Gustafsson miał dobrą intuicję, bo w 71 minucie Przyborek dopadł do piłki wybijanej po strzale Kamila Grosickiego i pięknym zewnętrzniakiem umieścił piłkę w siatce. Niestety analiza VAR wskazała, że wcześniej faulował Kamil Grosicki. Śląsk wciąż był na prowadzeniu, a Adrian Przyborek utracił swoje debiutanckie trafienie w Ekstraklasie.
Gustafsson postawił na 100% ofensywę wpuszczając Rostamiego i Fornalczyka. Niestety wszelkie strzeleckie próby szły w piach. Przy tym wszystkim Pogoń najwyraźniej zapomniała o obronie, bo w 85 minucie lewą stroną poszła kontra WKS-u zakończona bramką Samca-Talara.
Mimo doliczonych 8 minut, w drugiej połowie spotkania nie zobaczyliśmy nawet honorowej bramki Pogoni. To moment, w którym należy odpowiedzieć na pytanie - czy Pogoń zmierza ku odmętom Ekstraklasy?