Przespana pierwsza połowa
Do meczu Polacy wyszli w biało-czerwonych strojach, z kolei Wyspy Owcze w niebiesko-białych. Od początku drużyna Fernando Santosa próbowała prostopadłych piłek do uciekających za linię obrony Arkadiusza Milika i Roberta Lewandowskiego. Szczególnie aktywny w rozegraniu był Michał Skóraś, który dalekimi piłkami szukał napastników w polu karnym gości.
Wyspy Owcze nie zamierzały jednak dać się całkowicie zdominować. Wojciech Szczęsny został po raz pierwszy sprawdzony w 18. minucie po celnym strzale głową jednego z napastników Wysp Owczych. Chwilę później żółtą kartkę zarobił Krychowiak, który faulem taktycznym zastopował napędzający się kontratak.
W 25. minucie mogliśmy być na prowadzeniu. Lewnadowski wyszedł sam na sam z Mattiasem Lamhauge, który jednak skutecznie zastopował snajpera. Przez chwilę istniała nadzieja na rzut karny, ale po szybkim sprawdzeniu sytuacji sędzia główny puścił grę.
Polacy z minuty na minutę zdawali się wchodzić w coraz lepszy rytm gry. Arkadiusz Milik uderzał głową na bramkę Lamhauge’a, ale ten nie miał problemu z obroną strzału. Kilka minut później także głową uderzał Bereszyński, ale golkiper Wysp Owczych po raz kolejny nie dał się zaskoczyć.
Minuty leciały, a ekipa Roberta Lewandowskiego wciąż nie potrafiła wypracować stuprocentowej sytuacji strzeleckiej. Straty zaliczali Kiwior i Krychowiak. Posiadanie piłki w wysokości 67% dla Polaków w żaden sposób nie przekładało się na wynik. Pierwsza połowa kończyła się gwizdami kibiców na PGE Narodowym, którzy na pewno spodziewali się więcej po pierwszej odsłonie spotkania.
Dublet Lewandowskiego ratuje mecz
Do drugiej połowy Polacy wyszli jakby z nowym zapasem energii. Grali szybciej i szerzej, starając się częściej wykorzystywać skrzydła i grę kombinacyjną. Konsekwentne ataki doprowadziły do uderzenia Roberta Lewandowskiego w 51. minucie. Kapitan biało-czerwonych trafił tylko w poprzeczkę!
Polacy napierali, ale bramka Lamhauge’a była jakby zaczarowana. Zieliński w fenomenalny sposób dograł do Lewandowskiego, który w sytuacji sam na sam zwlekał zbyt długo i ostatecznie stracił piłkę. Cały stadion narodowy w Warszawie wybuchł gwizdami, które na pewno na długo pozostaną z tyłu głowy napastnika FC Barcelona.
W 73. minucie koszmar Polaków się skończył. Piłkę w polu karnym ręką zagrał jeden z obrońców Wysp Owczych. Po szybkiej analizie VAR sędzia wskazał na 11. metr. Lekko zdenerwowany Robert Lewandowski podszedł do piłki i… nie zawiódł. W swoim stylu, z krótkim zatrzymaniem, podbiegł do futbolówki i umieścił ją w lewym rogu. Byliśmy na prowadzeniu.
Wydawało się, że Polaków nie stać na więcej. 1-0 z półamatorską drużyną Wysp Owczych pozostawiłoby jednak wciąż duży niedosyt. Zmienić tę sytuację postanowił ponownie RL9. Lewandowski dostał piłkę w polu karnym, ale szybko doskoczyło do niego kilku obrońców. Lewy zrobił to co mógł zrobić tylko Lewy… Finezyjnym strzałem umieścił piłkę w oknie! Mieliśmy 2 do 0!
Santos zachęcony dobrym wynikiem postawił na więcej ofensywnych zmian. Za bardzo słabego Krychowiaka wszedł Damian Szymański, a za Kamińskiego Kamil Grosicki. Kolejny zmiennik Paweł Wszołek miał nawet okazję na wypracowanie sytuacji bramkowej w doliczonym czasie gry, ale jego dogranie zostało zablokowane. Grosicki mógł również zaliczyć asystę, ale Zieliński trafił po jego podaniu wprost w ręce bramkarza Wysp Owczych.
Polacy po 90. minutach męczarni finalnie wypracowali zwycięstwo. Czy jednak można się cieszyć? Co najwyżej można mówić o uniknięciu prawdziwej katastrofy. Przed meczem z Albanią musimy koniecznie poprawić szybkość i skuteczność gry, jeśli chcemy rywalizować z najlepszymi na Mistrzostwach Europy.