Wybuch wojny na Ukrainie 24 lutego 2022. Jak wspomina go Dima z Ukrainy?
- Spędziłem go w pracy, a o 5 rano zadzwoniła żona. Mieszka ona z dziećmi w centralnej Ukrainie, ja pracuję od wielu lat w Polsce. Zadzwoniła i mówi, że zaczęła się wojna. Czasami ludzie wspominali, ale i media, że wojna może się lada dzień zacząć, ale nikt nie wiedział kiedy. Stało się to 24 lutego. Żona przerażona powiedziała, że spadają rakiety.
Wybuch wojny w Ukrainie - pierwsze chwile i decyzje, co robić
Po wybuchu wojny Dima nie wiedział, co robić.
- Na początku chciałem jechać do domu, ale po rozmowach z wieloma osobami i przemyśleniu wielu sytuacji stwierdziłem - nie trzeba na razie się tam pchać. Wymyśliłem, że trzeba zabrać stamtąd żonę i dzieci. Ciężko było ją ściągnąć: autobusy nie jeździły, była tylko kolej. Ale wszyscy widzieli w telewizji, jak wyglądał dojazd do Polski. Sporo ludzi, trzeba było czekać na pociąg i wolne bilety.
Uchodźcy z Ukrainy szybko znaleźli najbliższe państwo, które im pomoże
– Polskę. Dima postanowił ściągnąć swoją rodzinę do Polski. - Po kilku dniach żona dojechała do polskiej granicy. A to też nie było proste, bo pociągi dojeżdżały tylko do Lwowa. A później, jak ludzie chcieli gdzieś dalej jechać, to sami musieli ogarnąć sobie transport. Ze Lwowa ludzi podwożono autobusami i osobówkami do granicy z Polską. Jakoś się udało ją "wydobyć" na granicy. Na pieszo, bo tak było najszybciej. Na początku chciałem ją zostawić w Polsce i pojechać tam, ale ludzie z Ukrainy wybili mi ten pomysł z głowy. Mówili, że nie teraz. Zaproponowano mi na miejscu udział w wolontariacie, u nas w miasteczku. Potrzebowano ludzi do pomocy i przewozu potrzebnych rzeczy do m.in Warszawy.
Ukraińcy i Polacy pomagali uchodźcom z Ukrainy
- Mieszkańcy sporo rzeczy przywozili dla wojska, nawet Niemcy zorganizowali kilka transportów! Oboje z żoną od razu się zaangażowaliśmy. Pakowaliśmy te rzeczy, a ja też je woziłem. Nawet kilka osób z Warszawy do nas busem przywiozłem, bo później busy z granicy dowoziły ludzi tylko do Warszawy. Przez długi czas pracowałem trochę na rodzinę, a trochę na pomoc humanitarną i dla wojska w moim rodzinnym mieście. Po jakimś czasie żona stwierdziła, że jest tam już bezpiecznie, Putin tam nie wjedzie. Pojechała z powrotem do centralnej Ukrainy, a ja zostałem w Polsce i dalej pomagałem. Żona wróciła tam do pracy. Nie bałem się o nią. Wie i ja też, że jak coś, mogę ją znowu szybko zabrać do Polski. Nie możemy się go bać.
Ukraińcy walczą na froncie. Znajomi Dimy mają różne historie
- Mój kolega walczy na froncie, ale to nie jest tak, że od razu każdego wysyłano. Ktoś, kto kiedyś był w jakimś stopniu wojskowym lub nie skończył 45 lat, miał największe szanse na wyjazd. Nie wszyscy jednak walczą. Mój kolega specjalnie pojechał, bo chciał pomóc ukraińskiemu wojsku. Walczyć na froncie. A jak wyszło? Siedzi w domu, do wojska nie idzie, bo skończył już 50 lat. Nie zarabia, nie mają pieniędzy. Teraz im pomagam finansowo...
Koniec wojny w Ukrainie. Dima o tym marzy, tak samo, jak miliony Ukraińców i Europejczyków.
Mam nadzieję, że tak. Mamy już dosyć tej sytuacji i Putina. Jeżeli Zachód nam dalej będzie pomagał i da trochę więcej, powinniśmy wygrać. Dalej pomagam mojej rodzinnej miejscowości. Niech to się skończy! Dzięki Polakom nasz naród ukraiński przetrwa. Tyle nam pomogliście i jesteśmy Wam bardzo wdzięczni za każdą otrzymaną od was pomoc. Gdyby nie wy, moglibyśmy mieć ogromne problemy. Dziękuję!