Szarpanina na pętli Pomorzany - jak do niej doszło?
Szarpanina miała 30 października, w południe pomiędzy godziną 10:40 a 10:50. Pan Bartosz, kierowca autobusu SPAK, właśnie kończył jeden z kursów i zajeżdżał na przystanek, aby wysadzić pasażerów. To właśnie wtedy pojawiły się problemy.
- Podjechałem na pętle Pomorzany swoim autobusem o numerze bocznym 1060 lini 53. Na przystanku zauważyłem dwa inne autobusy przegubowe przewoźnika PKS Szczecin, jeden z nich miał numer 806. Nie miałem możliwości zatrzymania się w sposób bezpieczny dla pasażerów, z racji tego, że na przystanku nie było miejsca, aby stanąć wyprostowanym autobusem. Nie byłbym w stanie widzieć pasażerów w lusterku, czy też drzwiach. Podjechałem do przodu i poprosiłem kierowcę autobusu o numerze bocznym 10707, aby zbliżył się w okolice przejścia dla pieszych. Wtedy trzy autobusy mogłyby się spokojnie zmieścić - powiedział nam Pan Bartosz
To w tym momencie kierowca autobusu PKS miał odmówić przesunięcia pojazdu. Komunikacja z nim była szczególnie utrudniona, ze względu na brak znajomości języka polskiego. Kierowca pochodził prawdopodobnie zza wschodniej granicy. Sytuacja szybko znalazła swoją eskalację.
- Dokładnie pokazałem mu na miejsce, gdzie powinien przestawić autobus. On jednak palcem wskazał na linię, zaznaczając, że nigdzie się stąd nie ruszy. Próbowałem mu wytłumaczyć, aby nie myślał tylko o sobie. On jednak zaczął wyzywać mnie w swoim języku, używając sformułowania "nacist", czyli nazista. W tym momencie zdenerwowałem się, wyszedłem ze swojej szoferki i zrobiłem mu zdjęcie. Wtedy on szybko wysiadł ze swojej kabiny, złapał mnie za rękę i sweter, a także próbował wyrwać mi telefon. Z mojego autobusu wyszło kilku pasażerów, aby mi pomóc, drugi kierowca PKS również zaczął odciągać swojego kolegę. Została naruszona moja nietykalność cielesna, a także doszło do próby kradzieży mojego telefonu - dodaje Pan Bartosz
Kierowca PKS bez konsekwencji - apel Pana Bartosza
Mimo że od wydarzenia minęło już kilka dni, wciąż nie zostały podjęte działania ze strony Państwowej Komunikacji Samochodowej. O szybką reakcję apeluje Pan Bartosz.
- Trudno było mi się dodzwonić do ZDiTM, ze względu na prowadzoną Akcję Cmentarz. Poinformowałem dyspozytora PKSu, który jednak zignorował temat. Postanowiłem, że po zakończeniu Akcji Cmentarz zgłoszę sprawę na policję. Nie powinno być zgody na takie zachowania. Upubliczniłem sprawę wszędzie gdzie się da, aby kierowca otrzymał konsekwencję służbowe oraz prawne. Aktualnie została złożona skarga na ZDiTM, planuję również zgłosić sprawę na policję. Mam nadzieję, że doczekam się sprawiedliwości - stwierdza Pan Bartosz
Świadkowie wydarzenia proszeni są o kontakt z Panem Bartoszem przez stronę Facebook.