Spis treści
- UNPROFOR i Serbska Krajina. Krótki zarys historyczny i słowniczek
- Rozpad byłej Jugosławii. Pan Mariusz o wojennych realiach
- Pan Mariusz ze Sławna i wyjazd do byłej Jugosławii
- Rozpad Jugosławii: najbardziej wstrząsające wspomnienia byłego żołnierza
- UNPROFOR a sklepy ONZ
- Po misji pokojowej w Jugosławii. Pan Mariusz i brutalna rzeczywistość
UNPROFOR i Serbska Krajina. Krótki zarys historyczny i słowniczek
Misja pokojowa w Serbskiej Krajinie UNPROFOR – UNCRO to jeden z elementów większej misji powołanej w 1992 roku. Znalazło się w niej kilkanaście kontyngentów z całego świata. Celem misji było powstrzymanie eskalacji konfliktu.
Serbska Krajina – nieuznana republika, która ogłosiła swoją niepodległość w latach 90. Był to teren zamieszkany przez Serbów na terenach Chorwacji. Kraj „istniał” od 1991 roku do 1995.
Ekshumacje – wydobycie szczątków lub zwłok z grobu. W byłej Jugosławii tworzono masowe groby, które po wojnie były odkopywano. Odnajdywano tam często setki ciał. Później lekarze często łączyli je w szkielety i szukali rodzin. Powstały nawet specjalne komisje, które do dziś działają na tamtych terenach.
Jugosławia – państwo złożone z kilku różnych narodów. Koncepcja polityczna powstała już w 1918 roku. Jako znana panu Mariuszowi Jugosławia powstała w 1945. Upadła w 1991/1992. Po rozpadzie Jugosławii powstały takie państwa jak:
- Bośnia i Hercegowina,
- Chorwacja,
- Macedonia (kiedyś FYROM – obecnie Macedonia Północna)
- Czarnogóra (wcześniej Serbia i Czarnogóra),
- Serbia,
- Słowenia.
Ciekawy jest fakt, że najmniej krwawo rozstała się właśnie Słowenia. Bośnia i Hercegowina do dziś zmaga się ze swoim podziałem i wieloetnicznością (zamieszkana przez trzy narody oraz z „Republiką Serbską”).
Centrum Przygotować do Misji Zagranicznych – znajduje się ono w Kielcach. Obecnie uznawany za najlepszy ośrodek szkoleniowy w kraju.
Rozpad byłej Jugosławii. Pan Mariusz o wojennych realiach
Po przyjeździe do Chorwacji, pierwszy tydzień był „spokojny".
- Po wylądowaniu na lotnisku jest tzw. aklimatyzacja w rejonie, w który się przybywa. Amerykanie zorganizowali to w namiotach w Zagrzebiu. Były tam już kontyngenty z około 30 krajów. To było jakoś w czerwcu 1995. Tydzień aklimatyzacji i podział na pododdziały - powiedział dla Eska Szczecin News pan Mariusz
Chorwacja była podzielona na różne strefy
- Byliśmy w strefie północnej, rejon odpowiedzialności własny, bez innych kontyngentów. Niektóre miały mieszane narodowości, u nas byliśmy tylko my, Polacy. Okolice tzw. nord i Slunj - tam znajdowała się baza naszego batalionu. Miasto przeszło po ofensywie w ręce Chorwatów (wcześniej Serbia). Podzielono też nas później na posterunki. Na samym początku jeździliśmy jako ochrona UNHCR i pomagaliśmy uchodźcom. Dostarczali oni wodę, żywność, lekarstwa oraz leki. Były tam też wszystkie organizacje z całego świata, które pomagały innym, np. Lekarze bez granic - powiedział dla Eska Szczecin News pan Mariusz
Uchodźcami byli głównie Serbowie - uciekali oni z wojennych terenów. Niektórzy jednak zostali w swoich domach. Nie zamierzali ich opuszczać.
- Uchodźcami byli głównie Serbowie (chodzi o obozy – przyp.pd). Zostali wygnani ze swoich rejonów, gdzie wcześniej razem mieszkali z Chorwatami. To była taka linia demarkacyjna. Po stronie serbskiej były obozy, gdzie znaleźli się Serbowie wygnani z terenów przejętych przez Chorwatów w Krajinie. Oprócz tego jeździliśmy jako patrole (około 200 km2) i polegały one na tym, że sprawdzaliśmy, czy ludność czegoś nie potrzebuje. Niektórzy chcieli tam zostać i czasami trzeba było coś dostarczyć. Z nami jeździli też obserwatorzy ONZ oraz lekarze, którzy wszystko sprawdzali. Pilnowali oni przestrzegania porozumień - powiedział dla Eska Szczecin News pan Mariusz
Jedno z porozumień polegało na powstrzymaniu się od walk na tym terenie. Realia były inne.
- Porozumienia nagminnie łamano łamane. Każda ze stron chciała pozyskać jak najwięcej terenów. Oprócz tego walczyła tzw. partyzantka serbska złożona z miejscowych (słabo uzbrojeni i wyposażeni w porównaniu do Chorwatów). Każdy zakładał na siebie to, co miał i mógł. Walczyli nawet w lasach. Armia chorwacka była regularna, odpowiedni sprzęt itp. Dzisiaj takie ruszenie jak serbskie nie miałoby racji bytu na polu walki. Mieli broń z czasów II wojny światowej - używano przestarzałej broni. Chorwaci zostali doposażeni przez innych - powiedział dla Eska Szczecin News pan Mariusz
Jak się okazało, Chorwaci nie reagowali pozytywnie na wojskowych ONZ.
- Traktowano nas jak zło konieczne, szczególnie Chorwaci. Serbowie byli wyniszczeni wojną i oni nawet chcieli od nas dodatkowo pozyskać, np. jedzenie, paliwo, cukierki czy ciastka. Jak nas widzieli, dzieci machały i biegały. „Imaż gumę” – mówiły do nas. Zawsze o to pytano. Ogólnie mówili tak na wszystkie słodycze - powiedział dla Eska Szczecin News pan Mariusz
Pan Mariusz jednak zaznacza, że w związku z upływem lat, zwrot może być delikatnie przekręcony, ale on go tak pamięta.
Pan Mariusz ze Sławna i wyjazd do byłej Jugosławii
Pan Mariusz urodził się w latach 70. ubiegłego wieku. Wiedział, że chce iść do wojska i gdy nadarzyła się taka sytuacja w latach 90, skorzystał z niej. W 1995 roku postanowił zgłosić się jako chętny do wyjazdu.
- Przysyłano do jednostek zapotrzebowanie do ośrodka szkoleniowego w Kielcach – jakie potrzeby były dla sił pokojowych ONZ właśnie w byłej Jugosławii. W Polsce jest/był tylko jeden taki ośrodek, który szkoli dla sił pokojowych żołnierzy i mieści się on w Kielcach. Szkolenie trwało z miesiąc – powiedział dla Eska Szczecin News pan Mariusz.
Okazało się, że tam przechodzili specjalistyczne szkolenie.
- Przygotowanie w rejon, w który jedziemy – tutaj była Jugosławia. Przygotowano nas, jak mogą zachowywać się ludzie w dany regionie. Tam jest trochę inna kultura niż u nas. Tego uczono nas też na szkoleniu. Oprócz tego działania bojowe, działania rozjemcze, użycie broni i zachowanie na polu walki (teren powojenny – zaminowany) - powiedział dla Eska Szczecin News pan Mariusz
Rozpad Jugosławii: najbardziej wstrząsające wspomnienia byłego żołnierza
Pan Mariusz postanowił podzielić się z nami najbardziej wstrząsającymi wspomnieniami. Jedno z nich dotyczyło masowych ekshumacji.
- Najbardziej wstrząsnęły mną ekshumacje zbiorowych mogił. Byliśmy tam z lekarzami. Miejscowi wskazywali, gdzie okupanci dokonywali zbiorowych mordów. Przyjeżdżała specjalna ekipa i robiła tzw. odkrywkę. Lekarze składali zwłoki, rzeczy osobiste. Przychodzili miejscowi i je rozpoznawali np. „to jest ciało mojego męża, matki, ciotki” - powiedział dla Eska Szczecin News pan Mariusz
Pan Mariusz zapamiętał też ostrzały. Jednego dnia dom stał, drugiego dnia już go nie było
- Często było tak, że jechałem jednego dnia, dom stał. Drugiego już nie. Często w nocy strzelano w domy. Artyleria polowa ma daleki zasięg. Chorwaci tak strzelali w nocy. Mieliśmy swoje stacje nasłuchowe – słuchaliśmy tylko jak coś przelatywało nad nami. Pocisku nie słychać, ale widać. Nasze stacje je ładnie wychwytywały. Słyszeliśmy, że lecą, a następnego dnia podczas patrolu wiedzieliśmy, gdzie „wylądowały”. Wioski potrafiły się spalić przez noc, ale nie mogliśmy tego dojrzeć - powiedział dla Eska Szczecin News pan Mariusz
Jak się okazało, wiele osób ucierpiało podczas wyjazdu. Niektórzy ponieśli śmierć, inni – mają problemy zdrowotne
- Tak, był przypadek, ale w innej kompanii i plutonie – wypadek śmiertelny. Zginęło chyba dwóch chłopaków w potyczce z serbskimi partyzantami. Chyba w 1993 lub 1994 roku. Inny chłopak po ostrzale schował się w bunkrze i dostał ataku paniki po wybuchu z moździerza, bo jest taki przeraźliwy dźwięk. Teraz to się nazywa syndrom pola walki - powiedział dla Eska Szczecin News pan Mariusz
UNPROFOR a sklepy ONZ
Jako ciekawostkę, pan Mariusz opowiedział o sklepach ONZ prowadzonych dla żołnierzy.
- Nazywały się „pijex”. W tych sklepach była karta przydziałowa. To było coś na wzór naszych kartek żywnościowych. Alkohol, papierosy. Wszystko można było kupić określoną liczbę, po bardzo niskiej cenie. Sztanga Cameli (papierosy – przyp.pd) kosztowała 5 dolarów (około 12.5). Litr alkoholu - 2.5 dolara. Smirnov, Gobarczow. Sprite puszka 24 sztuki kosztowały 4 dolary. Był też sprzęt - przywiozłem głośnik do domu, kupiony właśnie w tym sklepie. - powiedział dla Eska Szczecin News pan Mariusz
Sklep znajdował się w Zagrzebiu, stolicy Chorwacji. Jeżeli oddział znajdował się dalej, można było złożyć zamówienie, które realizowano raz w tygodniu, czasami raz na miesiąc
Po misji pokojowej w Jugosławii. Pan Mariusz i brutalna rzeczywistość
Jak to po misjach pokojowych bywa, wiele osób ma problem z powrotem do rzeczywistości. Niektórzy wojskowi potrafią od razu zaciągać się na kolejne misje pokojowe. Pan Mariusz też znalazł się w nietypowej sytuacji
- Człowiek jest młody i myśli w innych kategoriach. Po powrocie do Polski czegoś brakuje. Wchodzi inny rytm życia. Każdy z nas, który tam był, miał tam jakieś stanowisko i obowiązki. Byłem dowódcą samodzielnego posterunku obserwacyjnego i byłem sam sobie dowódcą. Wracam do Polski i wcielają mnie do bycia kierownikiem młodego zespołu. Uczę ich wszystkiego: od ubierania się, golenia itp. To jest męczące - powiedział dla Eska Szczecin News pan Mariusz
Obecnie pan Mariusz nie jest związany z wojskiem.