Przespana pierwsza połowa
To był bardzo ważny mecz dla Pogoni, która musiała dźwignąć się po kompromitacji w Warszawie. Zadanie było o tyle utrudnione, że Portowcy wyszli do gry przy kompletnym braku dopingu ze strony swoich kibiców. Ci przywitali ich… pampersami rzuconymi na murawę.
Pogoń zaczęła spokojnie i pierwszą groźną sytuację wykreowała dopiero w 10. minucie spotkania. Marcel Wędrychowski zagrał dokładną piłkę do Linusa Wahlqvista, którą Szwed strącił mocnym uderzeniem głową. Niestety idealnie ustawiony był Zych, który odbił piłkę za pole karne.
Pogoń znalazła się w trudnym momencie w 22. minucie, kiedy sam na sam z Cojocaru wyszedł Jakub Bartosz. Rumun popisał się jednak świetną interwencją i uchronił Portowców przed utratą bramki.
Pogoń odpowiedziała mocnym uderzeniem Fredrika Ulvestada zza pola karnego. Zych miał duże problemu, ale ostatecznie udało mu się musnąć piłkę i skierować ją za pole karne. To była do tej pory najlepsza okazja na gol dla drużyny Jensa Gustafssona.
Przed końcem pierwszej połowy główkował jeszcze Koulouris, ale jego uderzenie było zdecydowanie zbyt słabe, aby zaskoczyć Zycha. Po 45 minutach mieliśmy wynik 0:0.
Pogoń realizuje plan podstawowy
Druga połowa zaczęła się bardziej zdecydowanymi atakami Portowców. Silnymi strzałami Zycha straszyli m.in. Benedikt Zech oraz Efthymis Koulouris. Próby Pogoni opłaciły się w 53. minucie, kiedy piłkę świetnie przyjął Koutris i płaskim uderzeniem wpakował piłkę do siatki. Portowcy wyszli na prowadzenie i zdawali się odzyskać pewność siebie!
Portowcy nie stopowali i kładli coraz większą presję na Puszczę. W polu karnym uaktywnił się rozgrywający słaby mecz Grosicki. Po wrzutce z rzutu rożnego swoją szansę miał także Ulvestad. To był dobry fragment gry dla Pogoni.
W przeciwieństwie do meczu z Wisłą Kraków, Jens Gustafsson postawił na ofensywne, ryzykowne zmiany. Na boisku pojawili się m.in. Patryk Paryzek oraz Vahan Bichakchyan. Obrońcy w postaci Wojciecha Lisowskiego i Leo Borgesa pojawili się dopiero pod koniec meczu, aby obronić skromne prowadzenie. Ta taktyka się opłaciła, a w ostatnich minutach szanse na podwyższenie wyniku miał jeszcze m.in. Bichakchyan. Pogoń ostatecznie utrzymała rezultat 1:0 i znacznie zbliżyła się do podium Ekstraklasy. Portowcy cały czas mają szansę na europejskie puchary.