Sam rajd wymagał zarówno od ekipy, jak i samochodu sporego wysiłku. Trasa Italian Baja była bardzo wymagająca. Dużo wody, kamieni i wąskich tras między drzewami to przepis na naprawdę trudną przeprawę. Pierwszy dzień rajdu wyglądał obiecująco i poszedł zgodnie z planem całego teamu Kamena Rally Team. Liczący 12 kilometrów prolog zakończył w TOP 10 "generalki", co dawało spore nadzieje przed 2. dniem wyścigu. - Dawało nam to bardzo dogodny start kolejnego dnia. Trzy minuty między innymi zawodnikami to ogromny komfort, o który walczyliśmy od samego początku - mówi kierowca, Tomasz Białkowski.
Drugi dzień Italian Baja to trzy sekcje po 94,13 km każda. Pierwszy odcinek to ogromna ilość wody i co za tym szło - pierwsze trudności dla zespołu Kamena Rally Team.
- Po 10 kilometrach przestała nam działać komunikacja – interkomy, nie mogliśmy ze sobą rozmawiać. Następnie padła jedna halda rajdowa, a zaraz za nią druga. To urządzenia, które mierzą nam metry, więc nawigowaliśmy intuicyjnie oraz przy pomocy systemu Stella, dostarczonego przez organizatora. Pozwoliło nam to przetrwać ten offroadowy, trudny technicznie odcinek z dużą ilością wody. Po ukończeniu go byliśmy na 5 pozycji w klasyfikacji generalnej, co prognozowało dobry wynik w następnym starcie. Tym bardziej, że mieliśmy szansę poprawić błędy i uzyskać jeszcze lepszy wynik - relacjonuje pilot, Dariusz Baśkiewicz.
Mimo problemów, serwis zadziałał bardzo skutecznie i po 35 minutach wytężonych prac, rajdówka znów była gotowa do walki. Niestety, nie był to koniec problemów duetu Kameny. Kolejny odcinek zespół Kamena Rally Team pokonał sprawnie, bez problemów. Szczelnie zabezpieczone zostały komputery pokładowe. Skupiono się na miejscach, w których woda powodowała zwarcia. Zerwany został jednak pas napędowy. Okazało się, że liście zatkały mu dolot i pas strzelił od wysokiej temperatury. Finalnie pasek został wymieniony, a Tomek i Darek dojechali do mety, zajmując 5. miejsce w klasyfikacji generalnej.
Trzeci odcinek - decydujący i pechowy
Już na samym początku wystąpił problem ze sprzęgłem, które przestało przekazywać napęd, w wyniku czego auto nie mogło nabrać rozpędu.
- Zakończyliśmy pierwszą część po około 60 kilometrach. Pokonując tak zwany transfer do drugiej części czuliśmy, że musimy się zatrzymać, bo coś jest nie tak z paskiem i sprzęgłem. Chcieliśmy również sprawdzić poderwane przez wodę przednie elementy, na których zamontowane są między innymi zrywki od systemu gaśniczego oraz systemu odcięcia prądu. Martwiliśmy się, że zostaną naruszone przewody i aktywuje to system gaśniczy lub zatrzyma nam pojazd - mówi Tomasz Białkowski.
Panowie zjechali na szybki postój, gdzie Darek podszedł do przodu pojazdu, żeby zająć się przewodami i opadającą maską. W tym samym czasie Tomek poszedł do tyłu i krzyknął, że rajdówka się pali!
- W tym momencie zaczęła się akcja ratowania naszej rajdówki. Paliła się turbina, ponieważ - jak się później okazało - rozszczelnił się uszczelniacz przez który olej wpływał do przekładni CVT, czyli sprzęgła. Tym samym olej przekazywany dalej przez rotator trafiał na turbinę. W jednej chwili to wszystko zaczęło palić się żywym ogniem. Był to ostatni moment na ugaszenie pożaru. Chwilę później trudno byłoby już cokolwiek ratować - dodaje Dariusz Baśkiewicz.
Płonącą rajdówkę udało się ugasić systemami gaśniczymi, wodą z pobliskiego gospodarstwa, którą Darek donosił wiaderkiem oraz wodą w butelkach, przekazaną przez przejeżdżających drogą kierowców maszyn rolniczych. Jako, że sytuacja miała miejsce podczas transferu, czyli na drodze dojazdowej, udało się uratować rajdówkę.
W najbliższym czasie priorytetem dla Kamena Rally Team będzie wymiana sprzęgła, sprawdzenie skrzyni biegów oraz wielu drobnych elementów konstrukcyjnych i mechanicznych.
Panowie zgodnie zapowiadają, że nie mają zamiaru się poddać i zrobią wszystko, by wystartować w kolejnej rundzie Hungarian Baja, która odbędzie się już w dniach 8-10 sierpnia.