Trzy bramki do szatni
Mecz rozpoczął się od kilku akcji obu drużyn badających przeciwnika. Tutaj lepiej zaprezentował się Lech, który chciał zdekoncetrować linię obrony Portowców. W 5. minucie mogło być już 1:0 dla Lecha, kiedy Wahlqvist niedokładnym wybiciem… skierował piłkę w okolicę własnej bramki. Na szczęście dla Pogoni na posterunku był Colocaru, który złapał pechową futbolówkę.
Lech napierał i tworzył kolejne sytuacje. Po błędzie w komunikacji pomiędzy Zechem a Wahlqvistem piłkę przejął Marchwiński, ale nie znalazł w polu karnym Filipa Szymczaka. Goście przejęli kontrolę nad meczem i wykorzystywali błędy Portowców, którzy nie mogli wyjść spod pressingu narzuconego przez ekipę Johna van den Broma.
Pogoń zmieniła taktykę i zamiast próbować kontrolować grę, zaczęła polegać na szybkich kontrach. Portowcy w 17. minucie wywalczyli rzut rożny, który kompletnie zmienił obliczę meczu. Grosicki dośrodkował wprost na głowę Fredrika Ulvestada, po którego uderzeniu piłka odbiła się jeszcze od poprzeczki. Po chwili niepewności było wiadomo – mieliśmy gola na 1:0 dla gospodarzy!
Po bramce Pogoń odżyła i zaatakowała bardziej zdecydowanie. Lewym skrzydłem poleciał Kamil Grosicki, który znalazł nieupilnowanego Vahana Bichakchyana. Ten uderzył z pierwszej piłki w charakterystyczny dla siebie sposób, ale nie dał rady oszukać Bartosza Mrozka. To był naprawdę dobry mecz Grosickiego, który wyglądał najszybciej w całym sezonie.
Lech kompletnie zgasł przy dobrze dysponowanej Pogoni. Szans na dośrodkowanie próbował Milić, ale piłki nigdy nie dosięgały adresata. Natomiast Pogoń dalej parła po zwycięstwo. Trójkowa akcja Bichakchyan – Ulvestad – Gorgon zakończyła się piękną bramką z woleja Aleksandra Gorgona. Mieliśmy 2:0 dla Pogoni!
Czy Pogoń wyszła z kryzysu? Na to wygląda! W 38. minucie Ulvestad oddał piłkę przed polem karnym Vahanowi Bichakchyanowi, które posłał piłkę w lewy róg – absolutna dominacja Portowców znalazła swoje potwierdzenie w wyniku 3:0! Naprawdę wielką przyjemnością było oglądanie akcji kombinacyjnych w wykonaniu drużyny Jensa Gustafssona.
Pogoń stawia "kropkę nad i"
A jak zaczęła się druga połowa? Mocnym uderzeniem Portowców! Na bramkę huknął Koutris, ale piłkę sparował Mrozek. Do tej dopadł jednak Kamil Grosicki, który strzałem głową dorzucił czwartą bramkę w tym spotkaniu.
Pogoni wciąż zdarzały się jednak błędy w obronie. Po jednej ze strat piłkę przejął Filip Szymczak, którego strzał wylądował jednak tylko na bocznej siatce bramki Pogoni. Lech starał się kreować kolejne sytuacje. Ciekawą akcję stworzyli m.in. Ba Loua i Velde. Mocny strzał Norwega wybronił jednak Colocaru,
Pogoń szukała kolejnych otwarć. Po jednym z rzutów rożnych dla Lecha nastąpiła szybka kontra Portowców. Do dalekiej piłki ruszył Koutris, który jednak przegrał długi wyścig z Velde. Lech mimo bardzo niekorzystnego wyniku wciąż pokazywał ducha walki i nie odpuszczał w takich momentach.
Lech napierał coraz mocniej i w 71. minucie mógł zdobyć honorowego gola. Do piłki dopadł świeżo zmieniony Ishak, który pokonał bramkarza Pogoni w akcji sam na sam. Sędzia liniowy szybko jednak ukrócił nadzieje Lechitów – mieliśmy spalonego.
Pogoń cofnęła się i skupiła na obronie – nie ryzykując powtórki meczu z Legią. Lech próbował szukać dziur w obronie gospodarzy, świetnym uderzeniem popisał się Ba Loua – opadającego liścia wyłapał jednak świetnie dysponowany Colocaru.
Pogoń pod koniec meczu chciała jeszcze postawić „kropkę nad i”. W polu karnym zamieszał Adrian Przyborek, ale jego strzał nieznacznie minął słupek bramki Lecha. Ostatecznie Portowcy w dużym komforcie dowieźli zwycięski wynik do końca meczu, tym samym kończąc passę trzech zwycięstw z rzędu Lecha. Trener Jens Gustafsson po raz kolejny udowodnił, że Pogoń może grać na poziomie godnym podium polskiej Ekstraklasy.
Polecany artykuł: