Dramat w Los Angeles. Płoną rezydencje celebrytów
Dramatyczne informacje docierają z Los Angeles. Jak przekazują lokalne media, pożar dosłownie trafi celebrycką dzielnicę. Kilkuset strażaków walczy z żywiołem, który wybuchł prawdopodobnie w zaroślach niedaleko plaży. Nakazano ewakuację ponad 30 tysięcy osób, ale władze obstawiają, że taki nakaz może otrzymać więcej osób.
Kapitanka straży pożarnej Sheila Kelliher w rozmowie z CNN powiedziała, że zmieniające kierunek podmuchy wiatru o prędkości sięgającej 160 km/godz. nasilają pożary, przesuwające się w kierunku oceanu. We wpisie w mediach społecznościowych zamieszczonym tuż przez północą (przed godz. 9 w środę w Polsce) straż pożarna przyznała, że walka z żywiołem "nie przyniosła dotąd żadnych efektów"
Straż pożarna dodaje jeszcze, że w najbliższych godzinach nie ma szans na powstrzymanie żywiołu. Skupiają się na ewakuacji ludzi. Strażacy przebywający obecnie na urlopie zostali wezwani zgłoszenia gotowości do powrotu do pracy.
Ogień rozprzestrzenił się tak szybko, że personel m.in. domu seniora musiał przetransportować dziesiątki podopiecznych w wózkach inwalidzkich i na łóżkach szpitalnych na parking, skąd ich ewakuowano.
Wiadomo już, że ponad 200 tysięcy budynków nie ma dostępu do prądu.
PRZECZYTAJ TAKŻE: Płoną przedmieścia Los Angeles. Rezydencje celebrytów w centrum katastrofy