Zakonnice sprawdzają bieliznę! A jak podchodzą do tamponów?
Niektóre zakonnice oszukują, żeby jechać na wakacje. Inne wykorzystują każdą możliwość, aby wziąć dodatkowe pieniądze. Carrie Eileen ze Stanów Zjednoczonych miała trochę inną wizję. Wstąpiła do klasztoru mając 18 lat, bo kochała Boga. Jednak po pięciu latach postanowiła zakończyć swoją służbę. Dopadł ją chroniczny stres przez absurdalne zakazy, które utrudniały jej życie.
Przed przybyciem do klasztoru musiała skompletować wyprawkę z siedmioma parami białych majtek z odpowiednio wysokim stanie. Nie mogły być w tzw. niskim stanie, bez fiszbin i kolorach. Tylko biel lub odcienie cieliste. Do tego musiała zaopatrzyć się w:
- brązowe podkolanówki
- białe koszule,
- bluzki z długim rękawem,
- długie, ciemnobrązowe spódnice.
Carrie co prawda nie zdejmowała habitu, ale i tak było kontrolowane, co pod nim ma.
- Siostry zajmujące się praniem dowiedziałyby się! A potem powiedziałyby przełożonej, która załatwiłaby odpowiednie „zamienniki" - opowiada była zakonnica.
Cały koszt wyprawki w 2003 roku wyniósł ją 508 dolarów. Dochodziła też kwota za wstąpienie do klasztoru w wysokości 300 dolarów oraz 2400 dolarów za ubezpieczenie zdrowotne na cały rok.
Zakonnice nie mogą używać tamponów? Wstrząsające wyznanie
Inne obostrzenia dotyczyły środków higieny intymnej. W klasztorze Carrie był zakaz używania tamponów. Można było jedynie posiadać podpaski.
- Kiedy jedna z przyjaciółek wysłała mi kiedyś tampony w paczce, wyrzuciłam je i napisałam jej list z podziękowaniami, w którym podkreśliłam, że nie mogę ich używać. Byłam przerażona, że wpadłabym za to w kłopoty – powiedziała była zakonnica.
Co ciekawe, siostry nie mogły też używać dezodorantu.
- Nie wolno nam było używać zwykłych dezodorantów, ponieważ miały w sobie aluminium, a siostra przełożona bardzo martwiła się o ryzyko Alzheimera. O ile wiem, ten związek został obalony, ale ona i tak się bała – opowiada była zakonnica.
Obecnie Carrie jest mężatką i mamą szóstki dzieci.