Baza USA w Iraku zaatakowana
Informację przekazano w poniedziałek w nocy.
Co najmniej kilku żołnierzy zostało rannych w wyniku ataku rakietowego na bazę sił lotniczych USA Ain al-Asad w prowincji Anbar na zachodzie Iraku, w której stacjonują również zagraniczne kontyngenty wojskowe. Jak pisze agencja dpa, informację tę potwierdził rzecznik Departamentu Obrony USA. Na razie nikt nie przyznał się do ataku.
- Według wstępnych ustaleń kilku amerykańskich żołnierzy zostało rannych. Personel bazy dokonuje obecnie oceny szkód - poinformował przedstawiciel Pentagonu.
Jak przekazał na X Jacek Siewiera, Szef Biura Bezpieczeństwa Narodowego, nie ucierpiał żaden Polak. Sprawę potwierdził też szef MON.
- Uważnie patrzymy na Bliski Wschód. Nasze kontyngenty wojskowe w Libanie i Iraku działają według podwyższonych zasad bezpieczeństwa. W Iraku ostatniej nocy doszło do ataku rakietowego na amerykańską część bazy. W tej strefie nie było naszych żołnierzy i cywilnych pracowników naszego PKW - napisał na X Władysław Kosiniak-Kamysz.
Całą sprawę natychmiast też skomentowali ministrowie obrony z USA i Izraela.
- Minister Austin i minister Galant zgodzili się, że przeprowadzony 5 sierpnia przez związanych z Iranem bojowników atak na siły USA w bazie Ain al-Asad na zachodzie Iraku oznacza niebezpieczną eskalację i pokazuje destabilizującą rolę Iranu w regionie - oświadczył rzecznik Pentagonu gen. Patrick Ryde.
Jednocześnie Amerykanie zapewnili Izrael, że będą ich wspierać w tej niespokojnej sytuacji na Bliskim Wschodzie. Według nich wszystko jest powiązane.
Co ciekawe, według wielu mógł to być atak Iranu. Choć to proirańska grupa zbrojna też poinformowała o ataku na bazę i uderzeniu dwóch rakiet, nie przyznała się oficjalnie do ataku.