W połowie maja prof. Miłosz Parczewski zasugerował, że osoby niezaszczepione mogłyby mieć ograniczenia m.in. w przemieszczaniu się. To wywołało oburzenie antyszczepionkowców i protesty pod gabinetem lekarza na szczecińskich Gumieńcach. W internecie pojawił się też fotomontaż - profesorowi założono mundur oraz czapkę żołnierza SS, a dodatkowo grożono wręcz śmiercią.
Prof Miłosz Parczewski jest cenionym zakaźnikiem, który od początku pandemii kieruje Szpitalem Wojewódzkim w Szczecinie, który jako główna placówka w Zachodniopomorskiem zajmującym się pacjentami z koronawirusem. Jak powiedział, w ostatnich miesiącach wystawił więcej aktów zgonu niż przez cała swoją lekarską karierę.
"Od ponad roku w Szpitalu Wojewódzkim w Szczecinie, gdzie pracuję podpisałem więcej aktów zgonu, niż w całej karierze lekarza. Przymujemy często pacjentów z całkowicie zniszczonymi płucami, którzy trafiają od razu do oddział intensywnej terapii. Wielu osób nie udaje się uratować, pomimo wysiłków całego zespołu - duszą się z powodu rozległego zapalenia płuc. Zgonom tym, i ciężkiemu przebiegowi COVID-19 zapobiega szczepienie. Myślę też o rodzinach i najbliższych tych, których zabrała nam pandemia. Użyłem słów, które odzwierciedlają fakt, że szczepienia ratują życie a od nas samych zależy jak będą wyglądały kolejne fale pandemii. Wirus będzie się zmieniał i mutował - tylko duża liczba osób zaszczepionych może postawić mur dla zakażeń - napisał na swoim profilu na Facebooku prof. Parczewski.
"Oczywiście, to moje opinie, które mam nadzieję poruszają rozum, i rozumiem że wzbudzają również emocje. Jeśli choć jedna osoba zaszczepiła się po wysłuchaniu moich wypowiedzi i prezentacji - to warto się angażować. Teraz jest czas otwierania i luzowania obostrzeń, ale nie zmarnujmy kapitału na który zapracowaliśmy. Każda osoba zaszczepiona to cegiełka w walce z pandemią" - dodał.
Dodajmy, że z powodu gróźb antyszczepionkowców policja przyznała już ochronę prezydentowi Wałbrzycha.