Wrak statku w Lubczynie. Tragiczna historia Jacka Kwiatkowskiego
Wrak statku znajduje się na mieliźnie jeziora Dąbie. Należał on już do nieżyjącego Jacka Kwiatkowskiego. Wiąże się też z tym bardzo smutna historia. Jacek Kwiatkowski jest znany lokalnej społeczności. Przez wiele lat pracował w wojsku i jako marynarz, choć jego rodzina przez pobyt jego matki w Stanach Zjednoczonych, nie była ona „przyjaciółką” władz PRL. Jacek jednak się nie poddawał i przez łapówki został radiotelegrafistą. Przez wiele lat na morzu widział, jak niszczeją oceany. Postanowił coś z tym zmienić i zacząć działać dla edukacji ekologicznej.
Marynarz na co dzień zajmował się ekologią morską. Aby zbudować statki, sprzedał swoje mieszkanie w Szczecinie. Powstały dwa statki. Jeden miał funkcje badawcze, drugi – edukacyjne. Zajmował się on tym za darmo. Statki cumowały w porcie w Lubczynie.
Pan Jacek początkowo prosił o bezpłatne cumowanie. Jednak w 2011 kazano jemu opuścić port w Lubczynie. Gdy przybył do portu, jego jednostki znikły. Według pana Jacka, ktoś celowo miał wyholować statki i puścić je „wolno”. Wiatr miał zepchnąć statek na mieliznę. Z okazji skorzystali złodzieje, którzy okradli statek z cennych przedmiotów. Drugi nie przetrwał zniszczeń.
Właściciela statku nie było stać na niesamodzielne wyholowanie statku z mielizny. Zostały uznane jako opuszczone wraki. Pan Jacek Kwiatkowski zmarł w 2018 roku.
Inna lokalna legenda wśród mieszkańców Lubczyny oraz okolic pokazuje inną historię. Władze portu za niepłacenie odholowali statki na jezioro. Błąkały się i dlatego osiadły na mieliźnie. Złodzieje dopiero mieli pojawić się później.
Wrak statku w Lubczynie - gratka dla fanów urbex
Jak się okazuje, wrak w Lubczynie to łatwy łup dla fanów urbexa. Jeden z fanów, Petersaan, postanowił sam na własne oczy zobaczyć, jak wygląda ekologiczny statek.
- Dostępu do owego wraku bronią wysokie trzciny oraz podmokły teren, możemy również próbować dostać się do wraku od strony wody, choć to nie lada wyzwanie. Ja niestety poszedłem na żywioł i kompletnie nie przygotowany uzbrojony tylko w maczetę i latarkę czołową przedzierałem się przez chaszcze by dostac się do owego wraku. Miejscami są sporej ilości wody co dało się odczuć brakiem woderów ale udało się przedrzeć i dostać na pokład owej jednostki – pisze członek S.P Urbex.
Zobacz, jak wygląda opuszczony statek w Lubczynie!
Lubisz opuszczone miejsca? Poznaj urbex!
Urbex z angielskiego urban exploration, to inaczej jedna z form aktywności, która polega na zwiedzaniu opuszczonych i zniszczonych budynków przez człowieka. Jednak czy jest to zgodne z prawem? Urbex jest legalny tylko w przypadku, gdy nie wchodzimy na czyjś prywatny teren. Nie należy wchodzić na strzeżone obiekty, których właściciel jest bardzo dobrze znany. Za wdarcie się na teren prywatny zgodnie z kodeksem karnym, grozi grzywna lub kara pozbawienia wolności do roku.
O tych rzeczach należy pamiętać przy urbexie:
- Zapakuj latarkę-czołówkę i latarkę ręczną o dużym zasięgu.
- Zawsze przy sobie miej apteczkę z bandażami czy maściami na skręcenia.
- Przygotuj odpowiednie ubranie, aby maksymalnie zasłonić ciało. Buty najlepiej z antypoślizgową powierzchnią.
- Schowaj też nóż lub scyzoryk.
- Naładuj powerbanka.
- Zakup też maskę przeciwpyłową.
- Pamiętaj o jedzeniu – szczególnie o wodzie mineralnej.