Według najnowszych danych najtrudniejsza był druga połowa zeszłego roku. W pierwszej zbankrutowało 4,3 tys. osób, natomiast w drugiej - 8,4 tys. Z danych KRD wynika, że statystyczny bankrut w dniu upadłości miał średnio 37 tys. zł długów. - Oczywiście pandemia nam tutaj zamieszała i przyczyniła się do tego, że wielu konsumentów zdecydowało się na taki krok - przyznaje Katarzyna Michalska, doradca gospodarczy ze Szczecina.
Dodatkowo w ubiegłym roku zmieniły się przepisy dotyczące upadłości konsumenckiej. Zniknął zapis o braku zawinienia dłużnika w doprowadzeniu do niewypłacalności, co uprościło całą procedurę i zwiększyło liczbę uprawnionych osób.
Jak tłumaczy Michalska, po takie rozwiązanie sięgają osoby, których długi są na tyle wysokie, że ich spłacenie jest właściwie niemożliwe.- To jest mechanizm, który pozwala zgodnie z prawem odciążyć dłużnika poprzez to, że sąd albo umarza zobowiązania, albo pozwoli mu rozłożyć je na określoną liczbę rat - wyjaśnia.
Zdaniem ekspertów w tym roku upadłości konsumenckich może być jeszcze więcej.