Czarne dni dla Szczecina
Grudniowe wydarzenia w Szczecinie w roku 1970 były nie tylko tragiczne, ale również odcisnęły swoje piętno na władzy i na społeczeństwie. Rozpoczęły się 14 grudnia 1970 roku od protestów w Gdańsku, ale błyskawicznie dołączyła do nich Gdynia, czy Szczecin właśnie. Dramatyzmu tamtych dni nadają wypowiedzi świadków rewolty. Wśród nich był Pan Janusz, który w tamtym czasie był uczniem jednej ze szkół średnich w Szczecinie. Dokładnie pamięta co działo się 16 i 17 grudnia.
Mieszkałem w internacie i na czas protestów miasto zostało odcięte od reszty świata. Most na Odrze został podniesiony i praktycznie nie było możliwości wjazdu ani wyjazdu z miasta dla zwykłego Kowalskiego. Nas zamknięto w internacie, nie wypuszczano na zewnątrz. Mogliśmy obserwować wszystkie wydarzenia przez okna i widzieliśmy tylko światło pocisków słanych w niebo, szczególnie na Jasnych Błoniach, i pod komitetem Centralnym na placu żołnierza - dla Eska Szczecin News opowiada Pan Janusz.
Panował chaos
Władza siłowo rozprawiała się z protestującymi. Niestety, pojawiły się ofiary tamtych starć. Ich nazwiska są upamiętnione w szczecińskim muzeum Przełomy, na placu Solidarności.
Jedna z dziewczyn z naszej szkoły mieszkała na ulicy Piłsudskiego. Wyszła na balkon zobaczyć co się dzieje, bo po ulicach jeździły wozy opancerzone, wyganiali ludzi by nie robili zgromadzeń - wspomina Pan Janusz.
Dziewczyna została trafiona i zmarła. Była jedną z ofiar rewolty, ale jednocześnie postronnym świadkiem.
W następny dzień po tym jak palił się Komitet Centralny były powybijane szyby w sklepach, ludzie uciekali to w jedną stronę to w drugą, bo trafiali się szabrownicy. Pamiętam, że na placu Żołnierza Polskiego stał taki motocykl, Jawa i po prostu przewrócili ją. Panował chaos - opowiada obserwator tamtych wydarzeń.
54 lata od protestów
Władza starała się tuszować wydarzenia poprzedniego dnia. Szybko postawili specjalny płot, który miał ukryć pożar Komitetu Centralnego, niedaleko placu Żołnierza Polskiego.
W przeddzień widzieliśmy ogień, wszyscy krzyczeli, że się pali komitet partii. Rano stał tam płot, sięgał aż do wysepki na placu Żołnierza Polskiego. Miał on ponad 2 metry, przechodzień nie widział co się za nim dzieje. Widać jednak było osmolone okna, leżały na ulicach biurka czy telewizory, bo ludzie wtargnęli do środka komitetu - wspomina Pan Janusz.
Protesty przerodziły się w chaos, walkę na ulicach i masakrę. Milicja starała się tłumić protesty i kontrolować ogromne tłumy.
Później, po głównych rozruchach, szybko otworzyli most i powyganiali ludzi do domu. Mieliśmy wolne od zajęć 2 tygodnie. Odbył się wtedy pogrzeb tej dziewczyny z naszej szkoły - kontynuuje uczestnik wydarzeń tamtych dni.
W Szczecinie poległo 13 osób. Są symbolem tamtych protestów i walk. 54 lata temu walczyli z władzą, milicją i systemem. Chcąc lepszego jutra, zginęli. O wydarzeniach z tamtego okresu możemy dowiedzieć się chociażby z Centrum Dialogu Przełomy, które umiejscowione jest pod placem Solidarności. Stanowi prawdziwy wehikuł czasu do Polski z okresu PRL.