13-latka na sali operacyjnej. Co ona tam robiła?
Całą sprawę ujawnił austriacki portal "Kronen Zeitung". Do wypadku doszło w styczniu 2024 roku. 33-letni Styryjczyk trafił do szpitala uniwersyteckiego w Grazie. Doznał on dosyć poważnego urazu głowy i potrzebował natychmiastowej reakcji. Miał pomóc jemu jeden z czołowych neurochirurgów w tym szpitalu, który musiał nawiercić dziurę w głowie. Jak zgłosili austriackiemu portalowi świadkowie, podczas całego zabiegu na sali przebywała 13-letnia córka lekarza. Początkowo nie mówiono o jej udziale w zabiegu, miała tylko obserwować.
Dopiero po nagłośnieniu przed media i akcji prawnika okazało się teraz, że 13-latka nie tylko była na sali, ale miała też nawiercić dziurą w głowie pacjenta. Prawnik 33-latka, Peter Freiberg wziął się do działania.
- Operacja i wiercenie było konieczne. Ale kto pozwolił na to 13-latce? Leżysz w szpitalu i nagle stajesz się królikiem doświadczalnym - grzmi prawnik.
Nastolatka na sali operacyjnej. Co na to szpital?
Prawnik poszkodowanego zaznacza, że gdyby nie anonimowi świadkowie i austriackie portale, mężczyzna by się nawet o tym nie dowiedział. Dopiero gdy do jego drzwi zapukała policja, poznał całą prawdę o operacji ratującej jego życie. Postanowił walczyć o swoje i chce zadość uczynienie od szpitala.
Prokuratura w Graz dalej czeka na końcowy raport od policji kryminalnej. Prowadzą śledztwo przeciwko dwóm lekarzom i innym pięciu osobom zamieszanym w sytuację.
- Po tym czasie mój klient uzyska odszkodowanie za ból i cierpienie na drodze cywilnej, jeśli zajdzie taka potrzeba. Nie było żadnego kontaktu, żadnych wyjaśnień ani przeprosin, nic. To po prostu niegodne - powiedział prawnik dla KZ.
Szpital nie potwierdza i nie zaprzecza, że do czegoś takiego doszło. Wiadomo tylko, że w maju 2024 szpital uniwersytecki w Graz nagle zwolnił dwóch chirurgów, a reszta zespołu miała dostać pouczenie. Szpital skomentował tylko jedynie to, że obecnie muszą wyjaśnić "podczas jakiej operacji miało dojść do takiego incydentu". W związku z tym, że poszkodowany jest jedną ze stron w procesie karnym, szpital nie chciał się z nim kontaktować.
- Nie było żadnego kontaktu, żadnych wyjaśnień ani przeprosin, nic. To po prostu niegodne - skomentował prawnik ofiary dla KZ.