Matka na spacerze. „Przechodzę wózkiem i ludzie potrafią mi zajść drogę”
Iwona ma 1.5-letniego synka i 5-letnią córeczkę. Stara się z nimi regularnie spacerować, jednak w jej mieście jest bardzo mało ścieżek rowerowych, przez co w parku dzieli się chodnikiem z rowerzystami i biegaczami.
- Wyjście na spacer to jest katorgą, ale nie przez moje dzieci. Córka jak to córka, obecnie jeździ na rowerku obok mnie. Nie zliczę, ile razy słyszałam komentarze, że powinnam z nią iść w inne miejsce. A gdzie ma jechać? - mówi oburzona Iwona.
Jak się okazuje, jeszcze więcej krytyki dostaje za wózek.
- Idą tym nieszczęsnym wózkiem chodnikiem. To słyszę, że rzekomo chodzę środkiem jak „święta krowa”, gdzie zawsze idę z brzegu. Nigdy nie zajmuję całości. Ale i tak lecą komentarze w moją stronę, jaka to niewychowana jestem – podsumowuje Iwona.
Matka w komunikacji miejskiej. „Krzywy wzrok, bo wchodzę z wózkiem”
Marta jak to mówi, ma na szczęście tylko jedno dziecko, które nie ma nawet pół roku. Mieszka w Warszawie, więc stawia głównie na komunikację miejską. Pochodzi z Trójmiasta i mówi, że są tutaj różne zachowania.
- Zaznaczę, że wszystko zależy od ludzi. Zarówno w Gdańsku jak i Warszawie spotykałam się z wzrokiem pogardy, gdy wchodziłam do autobusu lub tramwaju. Pomógł mi kierowca, pasażerowie zazwyczaj patrzą na mnie krzywym wzrokiem. Owszem, nawet jak jest ruch, ale to jest moje prawo i moje miejsce na wózek. Jeżeli widzę, że nie ma miejsca, to czekam na kolejny – opowiada Marta.
Zaznacza też, że widzi różnice od przemieszczania się w centrum, a na obrzeżach.
- W centrum ludzie bez problemu ustąpią, bo wsiądą w kolejny autobus czy tramwaj. Z obrzeżami robi się problem, bo z niektórych ulic jeździ jeden autobus na godzinę. Nie chcą czekać na kolejny i ja to rozumiem – podsumowuje Marta.
Matka w przychodni. „Nie każdy jest zadowolony widząc dziecko”
Andżelika jest mamą 3-letniej dziewczynki. Jak zaznacza, bardzo chorowitej. Niestety dla nich, ich pediatra jest jednocześnie lekarzem rodzinnym, więc przyjmuje też dorosłych.
- Czekanie w kolejce nie jest problemem. Większym problemem są ludzie. Dziecko ma gorączkę, marudzi. Starsi ludzie potrafią do nas skoczyć, że nie panujemy nad małą. A ona się po prostu męczy! Raz gdy przyszliśmy z córką na kontrolę, jedna pani próbowała na mnie wymusić, żebym puściła ją przed nas, bo my poczekamy, bo córa nie jest chora – opowiada Andżelika.
Jak dodaje, na nocnej opiece nie spotkała się z takimi sytuacjami, wręcz przeciwnie, ludzie jej pomagali. Większe problemy występowały w przypadku zwykłej kolejki.
- Zgłosiłam u mnie w przychodni taki problem z konkretnymi pacjentami. Na szczęście zarówno pielęgniarki jak i lekarze starają się uświadamiać ludzi, że małe dzieci nie są złe – podsumowuje Andżelika.