- Pracownik, powołując się na wysoką inflację, chce od pracodawcy podwyżkę, natomiast pracodawca, tym samym powodem, czyli wzrostem inflacji, chce te pensje zostawić na tym samym poziomie, ale nawet je troszeczkę zredukować - tłumaczy Małgorzata Marczulewska, prezes szczecińskiego stowarzyszenia chroniącego interesy pracowników.
Polecany artykuł:
Nie zawsze jednak brak podwyżek wynika ze złej intencji pracodawcy.
- Jeżeli mówimy tutaj o pracodawcy z sektora gastronomii, który faktycznie w miesiącu, żeby przetrwać, musi kilka, kilkanaście tysięcy złotych dołożyć i pożycza pieniądze już od członków rodziny, bo już praktycznie banki wszystkie limity, które mogły, to udzieliły, to jestem to w stanie całkowicie zrozumieć. Odgraniczyłabym tych pracodawców od tych, którzy całkiem dobrze sobie radzą, ale od czasów pandemii stosują tylko wymówki. "Bo jest pandemia, to jest ciężko, bo jest wojna, to znowu ciężko" - dodaje Marczulewska.
Polecany artykuł:
Przypomnijmy, że w lipcu pensja minimalna znów wzrośnie i osiągnie poziom 3600 zł brutto